22 sierpnia mija rok, gdy na błękitne łąki kwitnących sasanek odeszła Alicja Matusiewicz. Ożywiała swą obecnością dom, dzięki niej gościnny i otwarty. W sklepie i na ulicy do ostatnich chwil największy sens miało dla niej bycie z innymi. Stała na straży tego do dobre, godne, prawdziwe. Niosła ze sobą przez życie ciepło, humor, dawała przykład poczucia odpowiedzialności za sprawy Tykocina. Na przykład bolało ją i niepokoiło bezmyślne wycinanie starych drzew, usuwanie ich z Tykocina. Uważała, ze cmentarz bez lip i ptaków jest przestrzenią nieludzką. Dzięki niej ktoś może miał nieczyste sumienie. Dziś drzewa tykocińskie straciły swego rzecznika i obrońcę...
Nie tyko one.