31 Października 2007

DOM - ŚWIĄTYNIA PAMIĘCI

Fragmenty pracy Piotra Sułkowskiego Dom - świątynia pamięci. Kultywowanie przeszłości w rodzinie Matusiewiczów napisanej W Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Warszawskiego.

 

 W pracy zajmuję się szczególnym fenomenem jakim jest rodzina pani Alicji Matusiewicz i jej dom w Tykocinie. Dom, który można by nazwać „domem muzeum”, „domem pamiątką”. Próbuję opisać sam dom odwołując się nie tylko do przeprowadzonych wywiadów, ale i własnych obserwacji udokumentowanej fotograficznie. Dom ten, jak i rodzinę jego właścicielki można uznawać za ciekawe zjawisko kultywowania lokalnych tradycji. Zjawisko to różni się znacząco od innych odwołujących się do tradycji instytucji, takich jak muzeum, tykociński teatr amatorski,

Starając się opisać i zanalizować fenomen tego domu, próbuję scharakteryzować stosunek pani Matusiewicz i jej córki pani Markiewicz do miasta, pamięci, historii, otaczającej przyrody oraz lokalnych inicjatyw. Próbuję również ukazać opinię mieszkańców miasta na temat tej rodziny. Ukazuję, ścisły związek obu pań z otaczającymi dom zabytkami i przyrodą, a także konsekwencję zmian, naruszających historyczną autentyczność obiektu.179__Medium_.jpg

W pracy odwołuję się do literatury na temat pamięci, domu, rodziny... (m. in. Benedyktowicz, Halbwachs, Lowenthal).


 

Stosunkowo niedawno, bo na początku XX wieku pojęcie pamięci zaczęto traktować jako przedmiot naukowej analizy. W 1902 roku pojawił się termin “pamięci zbiorowej” a 23 lata później Maurice Halbwachs przyjmował, że pamięć jest przede wszystkim zjawiskiem społecznym. Antropologia od tego czasu największy nacisk kładzie nie tyle na fakt posiadania pamięci i umiejętności korzystania z niej, ile na jej konsekwencje “indywidualn[e] i kulturow[e] świadectwo jej obecności w sposobie myślenia człowieka” (Kaniowska 2003, 57).

David Lowenthal twierdzi, że pamięć wydaje się być nie mniej cząstkowa niż historia, że przeszłość jest niepewna, bo bez względu na to, jak dokładnymi by były nasze wspomnienia, to i tak są tylko śladem minionych chwil, śladem tego, co kiedyś było pełną życia teraźniejszością. Świadomość tego każe nam otaczać się relikwiami przeszłości, które namacalnie potwierdzałyby naszą pamięć i historię, jednak “przeszłość, choćby najżywiej wspominana i odtwarzana, coraz mniej zawiera uczucia, jest coraz mniej cielesna; wymazuje ją zapomnienie” (Lowenthal 1991, 6). Z każdym nowym dniem przeszłość ulega większemu rozpadowi. Dzieje się tak głównie za sprawą wielkiej mocy teraźniejszości, której pewność sprawia, że wczoraj jest tak nieuchwytne.

Ciekawe, że przeszłość, choć tak intymnie znana wydaje się być dla nas wciąż nieobecna i niedostępna. Dlatego charakter przeszłości, pisze Lowenthal zależny jest od tego, jak świadomie jest ona przez nas rozumiana “Przeszłość jest tym, co pamiętasz, tym, co sobie wyobrażasz, że pamiętasz, tym, o czym sam siebie przekonasz, że pamiętasz lub udajesz, że pamiętasz” (Harold Pinter, cyt. za Lowenthal 1991, 6)

Według Lowenthala pamięć to nie tylko fizyczne zapisy – na stałe zmagazynowane w mózgu, do których można jakoś uzyskać dostęp. Natura i zasięg pamięci nie są dla wszystkich równe i zmieniają się. Badania świadczą o tym, że ogromny wpływ mają na to dziedziczność i doświadczenia życiowe.

Czas teraźniejszy przenika pamięć, niewiele jest zdarzeń w życiu codziennym, które by nam nic nie przypominały. Tylko intensywna koncentracja na chwili obecnej pozwala zapobiec spontanicznemu wspominaniu. Lowenthal dzieli wspomnienia na trzy kategorie: nawyki, przypomnienia i pamiątki.

Nawyk to ”wszystkie umysłowe ślady działań i myśli z przeszłości” (Lowenthal 1991, 8). Niezależnie od tego, czy są one uświadomione czy nie.

Przypomnienie wiąże się już ze świadomością przeszłych zdarzeń i stanów. Lowenthal wyróżnia przypomnienia intencjonalne i spontaniczne, wyuczone i wrodzone, które odkrywają różne aspekty rzeczywistości składając ją w całość. Potrzeba wielokrotnego przypominania i zapominania zmusza nas do selekcji. W ten sposób zmieniamy przeszłość “dostosowując to, co przypominane do potrzeb rzeczywistości” (Lowenthal 1991, 8).

Pamiątki to według niego ulubione wspomnienia. Pełnią one podobną rolę jak relikwie. Są one wybrane przez nas, z wielkiej masy pomocy mnemotechnicznych w celu przypomnienia sobie naszej własnej i powszechnej przeszłości.

Przeszłość, którą zapamiętaliśmy odczuwamy jako intensywnie osobistą – do tego stopnia, że chroniąc wspomnienia wydaje się nam, iż chronimy zasadnicze podstawy naszej osobowości. Są ludzie, którzy traktują swą przeszłość niczym cenne antyki, a doświadczenia przez nich wspominane wzmacniają ich szacunek do samego siebie pisze (Lowenthal 1991)

Ponieważ wspomnienia są związane z naszym wewnętrznym życiem część z nich zanika wraz ze śmiercią każdego człowieka. Wyraźnie wskazuje na to przywoływany przez Lowenthala przykład języka swahili, w którym zmarli pozostający w pamięci innych nazywani są żywymi zmarłymi a faktycznie dla społeczności umierają wtedy, gdy wszyscy, którzy ich znali, już nie żyją.

Lowenthal traktuje pamięć jako podstawę naszej tożsamości: “wiedza o tym, czym byliśmy potwierdza to, czym jesteśmy” (Lowenthal 1991, 10). Gdybyśmy np. ulegli amnezji nie wiedzielibyśmy, dzięki jakim powiązaniom przyczyn i skutków jesteśmy właśnie tym, kim jesteśmy.

Pamięć jako klucz do samo-rozwoju i element wzmacniający tożsamość została odkryta dopiero w drugiej połowie XVIII wieku. Od tamtej pory nasze zaufanie do spoglądania w przeszłość zmalało. Wciąż poprawiamy i reinterpretujemy nasze wspomnienia. Ludzie rzadko uświadamiają sobie ową zmienność nawet przed samym sobą, bowiem świadomość braku koherencji pomiędzy przeszłymi a teraźniejszymi poglądami jest zbyt bolesna

Nawet, gdy poszczególne wspomnienia okazują się fałszywe czy nawet zmyślone my i tak ufamy większości z nich. Dzieje się tak dlatego, że tworzą one spójny obraz, gdzie poszczególne elementy dobrze się ze sobą łączą. Szczególnie trwałe i silne są wspomnienia dotyczące naszego samo-obrazu. Pamięć ulega częstym przekształceniom, co zwykle dzieje się bez udziału naszej świadomości. Dlatego choć rzadko wątpimy w treść naszych wspomnień, często “zauważamy, że inni pamiętają mniej niż im się wydaje, wyobrażają sobie część tego, co zdaje im się, że pamiętają i zmieniają kształty przeszłości w zależności od obecnego samo-obrazu” (Lowenthal 1991, 13). Mamy skłonność do faworyzowania odpowiadających nam wspomnień i eliminacji obrazów niepożądanych, wszystko po to, aby przeszłość roiła nam się taką, jaką chcielibyśmy ją widzieć.

Kaniowska zgadzając się z Lowenthalem, co do tego, że „pamięć jest efektem ludzkiej zdolności do utrwalenia doświadczenia i budowania wiedzy o sobie i świecie” (Kaniowska 2003, 57) wskazuje na jej dwa zasadnicze aspekty. Czynnościowy, czyli skutek zapamiętywania i przedmiotowy, czyli efekt tej zdolności, który implikuje traktowanieFile0006__Medium__copy.jpg pamięci jako wytworu umysłu ludzkiego. Trudność w rozróżnieniu obu tych przejawów powoduje odejście od podawania jednej spójnej definicji pamięci i przyjęcie założenia o jej strukturze. Dzięki temu można budować jej modele i wyróżniać rodzaje, co ułatwia pogodzenie dwóch wyżej wspomnianych aspektów.

Psychologowie najczęściej odwołują się do modelu zakładającego istnienie trzech rodzajów pamięci: sensorycznej, która przechowuje informacje ze środowiska, doświadczane dzięki zmysłom; krótkotrwałej, gdzie dokonuje się przetwarzanie, kodowanie i reagowanie na dane zebrane przez pamięć sensoryczną; oraz niezwykle złożonej pamięci długotrwałej odpowiedzialnej za informacje przechowywane trwale. W skład tej ostatniej wchodzą pamięć epizodyczna i semantyczna oraz świadoma i utajona. Pamięć epizodyczna rejestruje określone wydarzenia i pozwala na ich utrwalenie, dzięki pamięci semantycznej nie tylko rejestrujemy i magazynujemy bodźce, ale także je rozumiemy odpowiada ona, bowiem za skojarzenia pomiędzy słowami, pojęcia i idee. Terminy pamięci świadomej i utajonej wiążą się natomiast z analogicznie nazywanymi procesami uczenia. Szczególną uwagę Kaniowska zwraca na typ semantyczny, podkreślając, że właśnie tak rozumiana pamięć pozwala skoncentrować się na pamięci jako wiedzy i pamięci jako źródle poznania, które to dwa problemy cieszą się teraz coraz większym zainteresowaniem wśród antropologów.

 

Lowenthal natomiast dokonuje zasadniczego rozróżnienia pomiędzy pamięcią instrumentalną, która “robi jakby wyciąg z przeszłych zdarzeń, nie wywołując doznań, które im wówczas towarzyszyły” (Lowenthal 1991, 14), a pamięcią uczuciową, w tym tekście istotniejszą. Są to wspomnienia nawiedzające nas spontanicznie odkrywając przed nami przeszłość bogatą i żywą tak bardzo, że przeżywamy wszystko po raz kolejny jak gdyby działo się to w teraźniejszości. Doznania z zakresu tego rodzaju mogą być bardzo silne i czasem, kiedy przywołają np. jakiś zadawniony konflikt stają się udręką. Podobnie jak w psychoanalizie, rozwiązanie konfliktu powoduje, że pamiętane zdarzenia przestają nas nękać. Zdarza się i tak, że “intensywne wspomnienia przywołują przeszłość do równoczesnego z teraźniejszością istnienia sprawiają, że wydaje się ona bliższa niż nawiedzany przez nią hipnotyzowany czas teraźniejszy” (Lowenthal 1991, 16)

 

 

FUNKCJONOWANIE PAMIĘCI W RODZINIE

Potrzebujemy pamięci innych aby potwierdzić nasze własne wspomnienia. Konsultując się z innymi ludźmi – snując opowieści dostosowujemy elementy naszych wspomnień tak, aby pasowały do wspólnie pamiętanej przeszłości aż w końcu przestajemy te dwa plany od siebie odróżniać. Te zależności najwyraźniej widać na tle rodziny gdzie, pisze Lowenthal, pamięć zbiorowa przeważa nad indywidualną. Dzieje się tak, ponieważ tego typu pamięć rozwija się dość późno i dlatego że stale jesteśmy zanurzeni w świecie, który uprzednio istniał “Bez fragmentów pamięci rodziców i dziadków musielibyśmy wymyślić wielką część samych siebie” (Lowenthal 1985, 6-22)

Zadziwiającym osiągnięciem rodziny uważa Maurice Halbwachs (Halbwachs 1969), jest fakt, że uzyskała od swoich członków miłość bez względu na odległość. Znaczące jest też że to tam realizują oni większość ze swoich uczuć. Wiąże się to z własnym dla każdej rodziny zespołem zwyczajów i sposobów myślenia, które narzucają się opiniom, a także uczuciom jej członków. Autor odwołuje się tu do przykładu starożytnego Rzymu, gdzie religie w każdej rodzinie nie miały wspólnych zasad ani form z kultami w innych familiach.

To ojciec był kapłanem w sprawach wyznawanej przez niego i jego rodzinę religii i arcykapłan Rzymu nie miał prawa nakazać mu żadnych zmian.

Duchem rodziny można nazwać wspomnienia i sekrety należące tylko do niej i przekazywane tylko jej członkom. To one kształtują ogólną postawę rodziny. Nie ogranicza się to tylko do odtwarzania jej historii. Wspólna pamięć określa zarówno wartości jak i słabości rodziny – całą jej naturę. Elementy, na których rodzina opiera swą tożsamość mogą być różne. “Czasami mniej lub bardziej zagadkowym symbolem wspólnego podłoża, z którego to podłoża rodzina czerpie odróżniające ją cechy, jest kraj lub miejsce pochodzenia albo pewna charakterystyczna postać jednego z jej członków” (Halbwachs 1969, 224). Z takich zachowanych z przeszłości, elementów, pamięć rodzinna tworzy “ramy” – nazwane przez autora “tradycyjnym pancerzem rodziny”, który pragnie ona zachować w stanie nienaruszonym. “Chociaż na ramy te składają się fakty, które miały pewną datę, obrazy, które trwały tylko przez pewien czas, to gdy jednak tam odnajduje się sądy, jakie rodzina i otaczający ją ludzie mieli na ich temat, przenosi się w te ramy coś z natury tych zbiorowych pojęć, które nie mieszczą się w określonym momencie, i które jak się wydaje panują nad biegiem czasu” (Halbwachs 1969, 224).

Siły zewnętrzne mają na uczucia rodzinne wpływ tylko o tyle, o ile członkowie rodziny się im poddają, przekonuje Halbwachs. Mają one bowiem swoją własną naturę. Zdarzenia takie jak separacja rodziców, rozdzielenie rodziny czy różnice pod względem religijnym i inne przeciwności z zewnątrz mogą równie dobrze wzmocnić więzy rodzinne, stając się dla nich punktami oparcia.

Łono rodziny jest środowiskiem, w którym każdy człowiek jest kimś wyjątkowym. Już na początku, kiedy wchodzimy do grupy wiąże się to z pierwszym wrażeniem, którego wspomnienie będzie od tej pory rzutowało na wszystkie pozostałe wrażenia, które będziemy mogli wzbudzić w pozostałych krewnych. Po swojej śmierci zostaną zapamiętani jednak tylko ci z przodków, których stale darzymy szacunkiem i czcią i z którymi tym samym utrzymujemy kontakt. Tradycja rodzinna może ulegać przekształceniom za sprawą jej członków, którzy są mocno zaangażowani w życie zbiorowe na zewnątrz. To za ich pośrednictwem do rodziny docierają ogólne przekonania społeczeństwa, które mogą być albo zaadaptowane do obowiązujących już zwyczajów albo wpłynąć na ich zmianę.

Na koniec części poświęconej stricte zagadnieniom dotyczącym mechanizmów funkcjonowania pamięci w rodzinie pozwolę sobie przytoczyć jeszcze jeden cytat dotyczący wydawać by się mogło spraw oczywistych, chodzi, bowiem o wpływ, jaki rodzice wywierają na swoje dzieci. Dla problemu mojej pracy istotny jest nacisk, jaki autor kładzie tu nie tyle na to, kim ogólnie są rodzice dla swoich dzieci, ale na konsekwencję wyszczególnionych przez niego postaw. “...jeśli byli oni silnymi indywidualnościami, lub postaciami szczególnie oryginalnymi i potrafili nadać i zachować w naszej grupie wyróżniające się wśród innych oblicze, jeśli zresztą przez cały czas, kiedy żyliśmy z nimi blisko, ich postawa moralna i społeczna wobec świata nie zmieniły się wyraźniej, to i oni, i ich postępowanie, sądy i rozmaite wydarzenia z ich życia zawsze pozostaną na pierwszym miejscu w naszej pamięci” (Halbwachs 1969, 248).

 

 

PRZESTRZEŃ JAKO SFERA SYMBOLICZNA

W tej części pracy chciałbym przybliżyć kategorię domu jako szczególnego miejsca tak w przestrzeni, jak i w ludzkiej świadomości zbiorowej i indywidualnej. Aby tego dokonać należy określić jak pojęcia przestrzeń i miejsce, a jest między nimi zasadnicza różnica, rozumiane są przez dzisiejszą antropologię.

Na początek powinno się założyć, że “Z wyjątkiem bezpośredniego zaspokajania potrzeb biologicznych człowiek żyje w świecie nie rzeczy, lecz symboli” (Ludvig von Bertalantty, cyt. za: Jałowiecki 1985, 131-142). Wielu autorów zdaje się przyjmować podobną tezę powtarzając za Hallowelem, iż “ Może najbardziej uderzającą cechą sposobu, w który człowiek pojmuje przestrzeń w swoim świecie, jest fakt, że nigdy nie ogranicza on tej przestrzeni do praktycznego poziomu działania i doświadczeń zmysłowych” (Hallowel Culture and Expierience, cyt. za: Benedyktowicz 1992, 16). Takie stanowisko pozwala na dalsze rozpatrywanie problemu przestrzeni głównie z perspektywy świata znaczeń, którego jest ona jakby materialnym spektrum. Bo doświadczając przestrzeni stajemy wobec polisemantycznego komunikatu, który z jednej strony mówi nam o wartości użytkowej a z drugiej wskazuje na funkcję symboliczną tego samego podmiotu. Obie sfery bardzo trudno rozłączyć i stąd trudności w precyzyjnym zinterpretowaniu tego, co przecież jest tak powszechnie odczuwane.

193__Medium_.jpg


Co to znaczy, że przestrzeń może być postrzegana symbolicznie? Z uwagi na wieloaspektowość mojej pracy, której celem jest pokazanie wielu warstw składających się na pamięć konkretnej rodziny, przyjmę tu szeroką definicję Junga, mówiącą, że “słowo lub obraz są symboliczne wtedy, kiedy zawierają w sobie coś więcej niż to, co da się w nich rozpoznać na pierwszy rzut oka” i dalej “Symbolowi przysługuje podwójny charakter realności i nierealności. Nie byłby symbolem, gdyby tylko był realny, albowiem wtedy byłby realnym zjawiskiem, które nie mogłoby być symboliczne. A symboliczne może być tylko to, co w jednej rzeczy obejmuje jeszcze inną. Gdyby zaś symbol był nierealny, to byłby tylko czymś pustym i wyimaginowanym, nie odnoszącym się do żadnej rzeczywistości, wskutek czego nie byłby symbolem“ (C. G. Jung, cyt. za: Benedyktowicz 1992, 16). Eliade natomiast zwraca uwagę na odwoływanie się symbolu do sfery mitycznej (Eliade 1970). W mojej pracy nie zamierzam sięgać aż tak daleko – interesuje mnie pamięć. Jednak ona sama wydaje się zawierać elementy tegoż myślenia, chociażby poprzez nadawanie znaczenia kategoriom materialnym (takim jak właśnie przestrzeń). Takie oswajanie przestrzeni wiąże się z pierwotną potrzebą człowieka do życia w świecie sensów, tam gdzie wszystko, co składa się na kosmos ma swoje określone znaczenie, tam gdzie od utrzymania nadanego przez bogów porządku zależy przyszły los – nie tylko człowieka, ale i całej, otaczającej go natury. Jeśli spojrzymy tak na ten problem przestaną dziwić odpowiedzi typu “Robię to, bo tak było zawsze”. W ten sposób otoczenie staje się “składnikiem naszego światopoglądu, koncepcją lokalizacji, w której obrębie ludzie prowadzą swoje zwykłe działanie” ( Tuan 1987, 128).

Zasadnym jest zwrócenie uwagi na analogię z kreowaniem wspomnień (opisanym wyżej) tak aby pasowały do naszego samo-obrazu. Czy to nie jest ten sam mechanizm co ten, dzięki któremu “przestrzeń jest adoptowana do ludzkich wyobrażeń i potrzeb” (Karpińska 2000, 9).

 

 

MIEJSCE

Chciałbym teraz skupić się na procesie, w którym przestrzeń staje się dla nas bardziej osobista, intymna zaczyna zawierać w sobie elementy, które mogą być czytelne tylko dla nas “Przestrzeń przemieniana w miejsce staje się żywa” (Karpińska 2000, 11) . Na czym polega ten mechanizm? Czym jest miejsce? Autorka pisze o zasadniczej różnicy między przestrzenią, która jest częścią właściwie każdego kontaktu ze światem i nie możemy jej nie zobaczyć, a miejscami gdyż “budują się one w naszej pamięci o uczuciach”. To ona nadaje wartości niejako amorficznemu otoczeniu. Świadomość miejsc jest bowiem pogłębiana przez czas i narasta wraz z kolejnymi spotkaniami i pod wpływem złożonych skojarzeń.

Yi Fu Tuan zwraca uwagę na to że miejsce nie jest anonimowe , zwykle wiąże się z jakimś ważnym dla nas spotkaniem z drugim człowiekiem i o ile nawiązaliśmy z nim intymny kontakt o tyle miejsce, w którym do tego doszło nabiera cech tej relacji i też staje się intymne, dzieje się tak ponieważ zawsze intymność następuje w jakimś otoczeniu, które staje się nie tylko niemym świadkiem, ale także wpływa na jakość tego spotkania. “Jest tyleż intymnych miejsc ileż okazji, w których ludzie wchodzą w prawdziwy kontakt” (Tuan 1987, 179). Dlatego kiedy brakuje odpowiednich ludzi zaczyna wyczerpywać się znaczenie zarówno rzeczy jak i miejsc, których trwałość powoduje raczej irytacje niż pocieszenie. Podsumowując, miejsce może zaistnieć tylko wtedy, gdy “występuje w nim trwałość społecznego życia” (Karpińska 2000, 15). Autorka podkreśla także znaczenie przodków dla świadomości, że jest się przypisanym do danego terytorium, gwarantuje ona poczucie bezpieczeństwa oraz ładu moralnego dzieje się tak, ponieważ sama świadomość, że tutaj urodzili się i żyli jest wystarczająca by czuć się przypisanym miejscu.

Kolejną cechą miejsc jest ich zawieszenie w czasie. Zauważmy, że każda pauza w ruchu umożliwia nam ewentualnie przekształcić daną sytuację w miejsce. Zatrzymanie sprawia, że zarówno ludzie (jak i zwierzęta) mogą zaspokoić niektóre ze swoich biologicznych potrzeb, które realizują w tej a nie jakiejkolwiek okolicy. Inaczej mówiąc człowiek nie zatrzymuje się przypadkowo ale w konkretnym miejscu, które staje się dla niego ośrodkiem wartości. “Stałość jest istotnym elementem idei miejsca. Rzeczy i przedmioty trwają i można na nie liczyć bardziej niż na człowieka z jego niestałością i zmiennością nastrojów” (Tuan 1987, 178).

 

 

DOM

W ramach domu są zaspokajane właściwie wszystkie potrzeby od najprostszych jak jedzenie czy spanie po te wyższe jak potrzeba akceptacji, miłości, bezpieczeństwa. To wszystko sprawia, że wraz z “pamięcią zapachów i dźwięków, społecznych działań i przyjemności domowych” (Tuan 1987, 201) może pojawić się głębokie, choć często nieświadome przywiązanie. Oczywiście są przypadki, kiedy w miejscu zamieszkania czujemy się obco, ale wtedy przestaje ono być Domem, bo nie czujemy się w nim jak w Domu. Dla nas miejsce domowe jest cennym takim, jakim jest. Odczuwamy je jako rzeczywistość, gdzie w codziennym życiu dotyk i serce wytwarzają w nas zasoby celnych skojarzeń. Nie analizujemy tych uczuć za pomocą “kalkulującego oka inteligencji” (Tuan 1987, 184), przeciwnie odbywa się często bez udziału naszej świadomości – jest tak nie narzucające się i naturalne jak oddychanie.

Benedyktowicz odnajduje szczególne znaczenie miejsca domowego już w samym źródłosłowie nazwy dom (gr. oikos, oikja; hebr. bayt), która w większości języków jak i w Biblii oznacza nie tylko materialną budowlę, ale też rodzinę. W języku hebrajskim paralela ta zawiera się w rdzeniu raba wyrażającym zarówno idee budowania domu jak i zakładania rodziny.File0007__Medium__copy.jpg

Budowanie rozpatrujemy tu jako złożoną działalność, która wymaga od nas poświęcenia się zarówno w sferze cielesnej jak i umysłowej. Budowanie jest aktem religijnym o ile ustanawia świat wśród chaosu pisze Fu Tuan, urzeczywistniając tym samym w materialnej formie odwieczny ideał harmonii i porządku. Dom, bowiem nie jest tylko przedmiotem, “maszyną do mieszkania” (Eliade 1991, 12-22), jest zawsze częścią większej całości – miasta, kraju, świata. Nader często wszystko, co można powiedzieć o domu, odnosi się także do wsi lub miasta. Wielość równoważności, które występują pomiędzy Kosmosem, krajem, miastem, świątynią, a domem wyraża symboliczny “fakt znajdowania się w świecie zorganizowanym i znaczącym, bo stworzonym przez istoty nadprzyrodzone” (Eliade 1991, 12-22). Dlatego człowiek, choć współcześnie raczej będzie to podświadome, będzie się starał powtarzać ten akt.

Wydaje się, że wszystko oscyluje wokół naszego miejsca zamieszkania. Nawet gwiazdy poruszają się wokół niego. Na nim zasadza się nasza tożsamość, budowana w tym miejscu jeszcze przed naszymi narodzinami poprzez historie naszych przodków. Jasnym jest, więc, że czujemy potrzebę opieki nad nim i nad jego otoczeniem. Interesujące jest, co może zagrażać miejscom szczególnie dla nas istotnym? Jakie działania mogą odebrać tym miejscom znaczenie?

CYWILIZACJA A MIEJSCE

199__Medium_.jpg Miejsca stają się anonimowe. Trudno jest się przywiązać do miejsca, które nie różni się prawie niczym od tysiąca jemu podobnych, identycznych, bo spełniających tę samą funkcję użytkową. Jak mamy odróżnić w naszej pamięci te miejsca, w których wydarzyło się coś na tyle intymnego np. relacja z drugim człowiekiem, od innych, w których nie wydarzyło się nic istotnego, jeśli oba są prawie identyczne. A takimi w coraz większym stopniu jesteśmy otaczani. Być może jest to jednym z powodów tego, że ludzie coraz mniej pamiętają. Ludzie przestali żyć w świecie mocnym i czystym – symbolicznym a są zmuszeni do poruszania się w martwej przestrzeni stereotypu.

Nasza cywilizacja nastawiona głównie na konsumpcje nie dba o to, czy dane miejsca pasują do otaczającego je okolicy, zresztą, kto ma na to zwrócić uwagę, jeśli są one budowane przez setki osób, z który każda ma ściśle określoną rolę. Budowniczy zwykle nie pochodzą ze stron, w których powstaje miejsce wyrwane z przestrzeni i z kontekstu historycznego.

Dane postępowanie z przestrzenią, które zmieniało się wraz z poszczególnymi epokami, Bohdan Jałowiecki tłumaczy kategorią modelu – przyjęciem pewnych stereotypów, według których społeczność ocenia wszystkie formy wytwarzanej przez siebie przestrzeni. ”Model w tym ujęciu byłby, zatem trwałą formą przestrzeni, wynikającą z dominacji określonych funkcji, jak też cenionych w tej epoce wartości” (Jałowiecki 1985, 134-135). I tak niegdyś promowanymi modelami były: kościół, rynek, ratusz czy zamek a teraz po nie tak dawnej epoce fabryk i dworców kolejowych, żyjemy w czasach bloków mieszkalnych, centrów handlowych, autostrad. Systemy budowlane przestały być wyraźnie znaczące. W momencie zaś kiedy architektura przestała być dla człowieka punktem orientacyjnym nastąpiło przejście od miejsca do przestrzeni. O tym przewartościowaniu świadczą chociażby abstrakcyjne terminy takie jak: parking czy metro; które zaczęły pojawiać się zamiast określeń konkretnych miejsc. “Wielkie aglomeracje nie mówią nic o miejscach, w których się znajdują” (Jałowiecki 1985, 141).

Yi Fu Tuan pisze, że dom przestał nieść w sobie zakodowane reguły postępowania, przestał być symbolem ładu moralnego, nie zawiera już w sobie całego obrazu świata, który mógł być przekazywany z pokolenia na pokolenie. Wszelkie obrzędy dotyczące budowania rozumianego kiedyś jako tworzenie świata, zanikły do tego stopnia, że nawet kładzenie kamienia węgielnego pod ważniejsze budowle stało się pustym gestem. Odsymbolicznienie budowli dokonało się także za sprawą coraz większego i bardziej powszechnego wykształcenia wśród społeczeństwa. Słowne symbole zajęły miejsce materialnych. Ludzie zamiast polegać na fizycznym otoczeniu coraz częściej “tam gdzie chodzi o wcielenie wartości i znaczeń kultury” (Tuan 1987, 150) sięgają do wiedzy naukowej.

Tuan twierdzi, że tęsknota za przeszłością często wynikać może z poczucia tego, iż wszystko wokół zmienia się za szybko. Kiedy ludzie panują nad swym losem i świadomie zmieniają swoje otoczenie, niewiele mają powodów do nostalgii. Kiedy jednak przestają mieć kontrolę nad zmianami pojawia się silna tęsknota za wyidealizowaną, ustabilizowaną przeszłością.

 

 

 

KOLEKCJONERSTWO

Nauka wskazuje na różne powody zbierania przedmiotów i tworzenia kolekcji. Począwszy od tłumaczeń prostych jakoby proces ten miał być uwarunkowany biologicznie aż do tych bardzo złożonych. W tym tekście przedstawię te różniące się między sobą stanowiska, ponieważ uważam, że nie są ze sobą sprzeczne, przeciwnie uzupełniają wielowymiarowy problem nawzajem, jakim jest potrzeba gromadzenia wokół siebie zwykle niepraktycznych przedmiotów i opieka nad nimi.

Kazimierz Malinowski podaje trzy zasadnicze dla niego powody dla, których ludzie kolekcjonują przedmioty i opiekują się zabytkami:

Jako pierwszy autor podaje “instynkt biologicznego zachowania jednostki i gatunku” (Malinowski 1973, 19). Co wyraża się w dążeniu do tego aby zachować własne i kolektywne osiągnięcia poprzez zapewnienie im trwałości. Wynika to ze świadomości przemijania, która zmusza człowieka do przedłużania pamięci o sobie w formie wartości bardziej trwałych niż ludzkie życie.

Drugim jest dążność do wyróżniania się. Kolekcja zwraca uwagę społeczności, dzięki czemu zostaje zaspokojona potrzeba uznania, szacunku i podziwu zarówno wśród współczesnych jak i przyszłych pokoleń.

Ostatni punkt to instynkt poznawczy. Dzięki niemu czujemy potrzebę zachowania tego, co może wzbogacić naszą wiedzę o świecie. Podobnie poczucie piękna skłania nas do utrwalania przedmiotów dostarczających wrażeń estetycznych.

O wyżej wymienionych powodach tworzenia kolekcji wspomina także Krzysztof Pomian, dając im jednak miejsce podrzędne w stosunku do podstawowej roli kolekcji, którą jest zapewnienie więzi między tym, co widzialne a tym, co autor nazywa “sferą niewidzialną”. Kolekcja według tej definicji rozumiana jest jako “instytucja współrozciągła z człowiekiem w czasie i przestrzeni [wyrastająca z zachowania sui generis], które polega właśnie na tworzeniu kolekcji” (Pomian 1996, 12). Niewidzialnym natomiast autor nazywa wszystko to, co jest bardzo oddalone w czasie lub przestrzeni i to, co w ogóle znajduje się poza przestrzenią fizyczną. Do sfery niewidzialnej nawiązują właściwie wszystkie przedmioty, które oglądamy. Pośrednikami są zarówno posągi przedstawiające bogów i przodków, obrazy, na których znajdują się wydarzenia historyczne oraz sceny z życia śmiertelników jak i kamienie odsyłające ku mocy i pięknu natury. Pomian podkreśla także rolę przedmiotów w przekazywaniu pamięci o zdarzeniach minionych. Podaje dwa przykłady. Pierwszym jest skarbiec królewski a drugim relikwie. Skarbiec, bo wypełniające go przedmioty odwołują się do wielowiekowej tradycji, do osób, od których zostały otrzymane albo z uwagi na ich dawność. Relikwie natomiast należą do historii świętej i reprezentują sacrum, ale także przeszłość, ponieważ pochodzą od osoby, która należy do historii świętej.

Wcale nie potrzeba sięgać tak daleko, zdaje się mówić Yi Fu Tuan, wystarczy zajrzeć do własnej szuflady albo lepiej szuflady naszych dziadków. Pełno tam rozmaitych pamiątek: Jest korespondencja od przyjaciół, którzy wyjechali, ale listy od nich stanowią namacalny dowód ich trwałego uznania. Są albumy z fotografiami przedstawiające uśmiechniętych członków rodziny, którzy już odeszli, ale w ten szczególny sposób pozostają nadal obecni. Autor wyciąga stąd wniosek, że przeszłość każdego z nas składa się z tego rodzaju kawałków i okruchów, może mieścić się zarówno w pozbawionej naciągu tenisowej rakiecie jak i rodzinnym domu. Po uświadomieniu sobie, że “Przedmioty zakotwiczają czas” (Tuan 1987, 234) przestają dziwić zależności pomiędzy przywiązaniem do rzeczy a czcią dla przeszłości, tak często przecież zainteresowanie dawnymi dziejami, jest równoległe z pragnieniem posiadania przedmiotów materialnych. Autor wskazuje na jeszcze jeden powód, dla którego zbieramy i chronimy pamiątki z przeszłości, wynika to mianowicie z potrzeby utwierdzenia własnej tożsamości a odwołanie się do namacalnego świadectwa naszych losów doskonale te pragnienie realizuje.

Stanowisko to wydaje się podzielać James Clifford przytaczając tezę Handlera Richarda, iż “...tożsamość czy to kulturowa, czy indywidualna zakłada z góry konieczność kolekcjonowania, gromadzenia dóbr arbitralnie systematyzowanych według wartości i znaczenia” (Richard, On having a culture, cyt. za: Clifford 2000, 235). Autor zaznacza jednak, że wyobrażenie tożsamości wyłącznie jako pewnego rodzaju bogactwa w skład, którego wchodzą przedmioty, wiedza, wspomnienia, doświadczenie z pewnością nie jest uniwersalne. Człowiek, pisze Clifford, czuje potrzebę przetwarzania obcego otoczenia w uporządkowany system znaczeń, w kosmos. Kolekcje są obsesją ocalania porządku z chaosu. Pasja kolekcjonera jednak nieustannie graniczy z chaosem wspomnień, który tak samo jak przenika przeszłość jest obecny, choć ukryty w zamęcie przedmiotów. Clifford nazywa kolekcję bałaganem sprawiającym wrażenie porządku dzięki przyzwyczajeniu, które się w nim zadomowiło. Kolekcje stanowią ustrukturowane otoczenie i jako takie mogą zastępować realny czas historyczny “Środowisko osobistych przedmiotów oraz ich posiadanie – czego kolekcje są krańcowym przejawem, stanowi jednocześnie niezbędny i wyimaginowany wymiar naszego życia. Równie niezbędny jak sny” (Baudilard, Le système des objects, cyt. za: Clifford 2000, 238). Kolekcjonowanie jest ratowaniem zjawisk przed utratą lub rozkładem historycznym. W kolekcjach nie znajdują się jednak przedmioty przypadkowe, ale te, które zasługują na zapamiętanie - ocalenie poza czasem. Przedmioty te są manipulowane przez wpływ estetyki, wybiórczego nacisku czy mieszania rodzajów. Ale wobec codziennego życia i przemijania zjawisk właśnie jako takie kolekcje są pamięci potrzebne.

Wróćmy do tekstu Pomiana, który zwraca uwagę na jeszcze jedną cechę przedmiotów wchodzących w skład kolekcji, jest to ich bezużyteczność. Jednym z warunków, aby dany zespół przedmiotów, naturalnych bądź też wytworów działalności ludzkiej można było nazwać kolekcją jest utrzymywanie tych rzeczy poza obszarem czynności gospodarczych. Autor tłumaczy tę zasadę, szczególną rolą kolekcji jako mediatora pomiędzy dwoma światami kosmosu. To właśnie podstawowa funkcja kolekcji, czyli zapewnienie łączności pomiędzy sferą widzialną i niewidzialną wymusza utrzymywanie tych przedmiotów poza obiegiem gospodarczym. Łączność nie może, bowiem zostać zapewniona, jeśli medium nie zostanie udostępnione oglądowi mieszkańcom obu światów. Autor pokazuje tę zależność przywołując przykład starożytnych świątyń Greków i Rzymian, ponieważ zarówno w jednej i drugiej istniał zwyczaj gromadzenia i eksponowania wotów – przedmiotów ofiarowanych danemu bóstwu, który po rytuale przyjęcia stawał się sacrum i uczestniczył w majestacie nietykalności bogów “Zabranie go, przemieszczenie, zmiana jego przeznaczenia a nawet dotknięcie go są wyrazami świętokradczymi. Toteż nie można tu mówić o użytku” (Pomian 1996, 23).

Autor w obrębie świata widzialnego wprowadza podział na przedmioty użyteczne i semiofiory, które są pozbawione użyteczności, ale, jako że reprezentują sferę niewidzialną są obdarzone znaczeniem. Te dwie tendencje zwrócone są w dwóch różnych kierunkach: ku wzrostowi użyteczności z jednej strony a wzrostowi znaczenia z drugiej. Pomijając wyjątkowe sytuacje zwykle są one sobie przeciwne, bo “im bardziej przedmiot jest obciążony znaczeniem tym mniej ma użyteczności i odwrotnie” (Pomian 1996, 45). I tak osoba, która przyjmie na siebie rolę reprezentowania sfery niewidzialnej powstrzymuje się od wszelkich działań użytecznych, co tym samym wytwarza dystans pomiędzy nią a tymi, którzy zmuszeni są je wykonywać. Taki człowiek otacza się nie rzeczami, ale semiofiorami, które pragnie wystawiać na pokaz. Komuś takiemu podobny jest artysta, bowiem tylko sztuka pozwala przemienić coś przemijającego w coś trwałego i tym samym o ile jest zgodna z naturą potrafi przezwyciężyć czas. Artysta dokonuje tego nie przez wybór wieczności, ale pozostając w granicach samego świata ziemskiego i dlatego jawi się jako postać uprzywilejowana.

Sfera niewidzialna jest wytworem języka, pisze dalej Pomian. Jest tak przede wszystkim, dlatego że język pozwala mówić o ludziach, zdarzeniach i rzeczach, dawno minionych tak jakby nadal były teraźniejszością. Język przeciwstawia i zarazem łączy w sobie dwa bieguny – widzialnego i niewidzialnego, jednocześnie kreując jeden z nich. Cała operacja jest jednak nieświadoma dla osoby posługującej się językiem, ponieważ pierwsza dziedzina jest dostępna tylko mowie a druga głównie dzięki spojrzeniu. “Wystarczy wówczas przypisać sferze niewidzialnej wyższość w stosunku do świata widzialnego pod każdym możliwym względem, aby wszystko, co się w nim znajduje i co zdaje się związane z ową sferą przez uczestnictwo, bliskość, pochodzenie czy podobieństwo – zyskało status uprzywilejowany w porównaniu z tym, co nie ma z nią żadnego związku” (Pomian 1996, 41). Taki proces zdaje się w mniejszym albo większym stopniu cechować właściwie każdą mitologię, religię, filozofię a także naukę.

W powyższym rozdziale starałem się przybliżyć problem szeroko rozumianego kolekcjonerstwa, kładąc jednak nacisk na ukazanie go w perspektywie indywidualnego doświadczenia. Jest, bowiem znacząca różnica między osobistymi kolekcjami, które ludzie tworzą we własnych domach a instytucją muzeum, w których zbiory składają się w całości z przedmiotów przeniesionych tam z innych miejsc. W odróżnieniu od domu gdzie “stan zakorzenienia jest w zasadzie podświadomy” (Tuan 1987, 242), a ludzie głęboko identyfikują się z danym terenem; sfera niewidzialna muzeum, pisze Pomian, jest inaczej umieszczona w czasie, więc nie jest tożsama z tą, z której przybywają eksponowane w nim przedmioty przeciwnie “przeciwstawia się [ona] przeszłości oraz temu, co ukryte i dalekie gdyż nie może być reprezentowana przez jakikolwiek przedmiot” (Pomian 1996, 62).

tekst i zdjęcia PIOTR SUŁKOWSKI

bibliografia:

Benedyktowicz D. i Z.

1992 Dom w tradycji ludowej, Wrocław.

Clifford J.

2000 O kolekcjonowaniu sztuki i kultury, [w:] tegoż, Kłopoty z kulturą.

Eliade M.

1970 Sacrum - mit - historia. Warszawa.

1991 Świat, miasto, dom. " Znak", ROK. XLIII, nr 439.

Halbwachs M.

1969 Społeczne ramy pamięci, Warszawa.

Jałowiecki B.

1985 Przestrzeń jako pamięć, „Studia Socjologiczne”, nr. 2 (97), s.131-142.

Kaniowska K.

2003 Antropologia i problem pamięci, „Konteksty. Polska S”, nr 3-4, s. 57-65.

Karpińska E . 

2000 Miejsce wyodrębnione ze świata, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, Łódź.

Lowenthal D.

1991 Pamięć i zapomnienie, „Res Publica”, nr 3, s.6-22.

Malinowski K.

1973 Psychologiczne i socjologiczne przesłanki kolekcjonerstwa i opieki nad zabytkami.

Monografie Muzeum Narodowego w Poznaniu. Poznań.

Matusiewicz – Markiewicz M.

1979 Święto Kapusty, tomik poezji i album fotograficzny.

Monkiewicz W.

1983 Tykocin, Białystok.

Pomian K.

1996 Zbieracze i osobliwości. Warszawa.

Tuan Yi Fu.

1987 Przestrzeń i miejsce, Warszawa.