6 Wrzezśnia 2008

"Ślady" reż. Maria Markiewicz 1984

markiewicz__008068_15_05_20___Medium_.JPG

 

     Film Ślady zrealizowany został w 1984 roku podczas tykocińskiego lata, pełnego pachnących ogródków i żyjących jeszcze, choć już zagrożonych zagładą  takich miejsc jak dolina Narwi. W osiem lat po udanej melioracji jej nowe koryto było jeszcze obce, świeże były blizny, ale istniał jeszcze nie zarośnięty teren wodny dzisiejszego rezerwatu. Obraz zniszczeń był widoczny jak na dłoni.  Drugim miejscem, tak bardzo tykocińskim, były Glinki, gdzie postępowała budowa nowej szkoły i jak spod ziemi wyrastało nowe osiedle pomiędzy ulicami Zagumienna i Klasztorną.

     Sygnały, ze coś się w Tykocinie zmienia, że idzie nowe, były aż nadto widoczne. Nowe, które niosło też wielką niewiadomą co do losu starego Tykocina. Dawał się odczuć wyraźny niepokój, który wkradał się do codziennego tykocińskiego spokojnego dnia, w filmie wyrażaja go ludzie którzy są ostoją prawdziwego Tykocina, prawdziwi tykocinianie: pani Romcia Olkowska, Wincenty Olkowski, Stanisław i Stanisława Pogorzelscy z Glinek i ostatni tykociński rybak pan Stanisław Kuczyński.  Chrystus, którego zagrał student pierwszego roku Szkoły Teatralnej  w Białymstoku, Romek Nieciecki, zjawia się jak ze snu pani Olkowskiej, by pobłogosławić ludziom bezbronnym wobec nieuchronnego losu i odchodzącemu Tykocinowi. Działo się to jeszcze zanim padła komuna, której ludzie odpowiedzialni są za zniszczenie niepowtarzalnego środowiska Narwi. Ale przesłanie filmu aktualne jest także współcześnie, po upadku nieludzkiego ustroju. Pożegnanie z Tykocinem trwa.

  

Z planu filmowego „Śladów”

     Jednym z ważnych powodów  realizacji filmu była radziecka mała ręczna kamera na taśmę 8 mm na szpuli jak od maszyny do pisania, którą ktoś dostał czy wypożyczył. Energię kamera pobierała z płaskiej bateryjki od latarki zwanej z tykocińska „baterejką”. „Środek do baterejki” dostępny był w dwu tykocińskich kioskach Ruchu, a jeśli tam ich zabrakło, a na planie „baterejka” padła, Romek Nieciecki w przebraniu Pana Jezusa siadał  za kierownicę poloneza swego swego taty, pana Franiszka Niecieckiego i grzał do Łopuchowa. Na planie zdarzały się niecodzienne sytuacje, jedyne w swoim rodzaju. Raz podczas takiego kursu już z daleka widzimy, jak otwiera się brama plebanii i wolno wyłania się z niej samochód ( też polonez)  śp. proboszcza Tadeusza Gładkowskiego. Nam zależało na czasie, a poza tym... mieliśmy pierwszeństwo. Przelecieliśmy jak wicher, Pan Jezus wniósł rekę gestem .. wiele mówiącym. Mignęła twarz księdza z wyrazem pełnego zaskoczenia i niedowierzania.

     Na planie na ogół przestojów nie było, organizacja produkcji była sprawna. Dysponowaliśmy  dwoma samochodami, drugim był samochód pani Marzenki Pisarskiej-Kalisty, która pełniła rolę filmowego charakteryzatora i każdego dnia na planie przyklejała Chrystusowi zarost i perukę wypożyczoną z teatru im.Aleksandra Wegierki w Białymstoku, malowała  rany na stopach i dłoniach, pełniła także rolę kierownika oświetlenia w sieni państwa Olkowskich i w pokoiku „cioci Romci”. Przestoje bywały, gdy tato Romka zarządzał, że tego dnia Pan Jezus jednak zajmie się prawdziwą pracą i pójdzie do żniwa.

Maria Markiewicz

  Poniżej kadry z filmu: