Buty ślizgają się po namokłej, zmieszanej z gliną trawie porastającej zbocze wału. Do zbocza dotyka drewniany kościółek , stoi na prawdziwej terpie, usypanym ludzką ręką wzgórku. Ceglany budynek naprzeciw, to dawniej szkoła, pamiątka po mennonitach. Także szkoła została zbudowana na sztucznym wzniesieniu. Ale gdyby… gdyby coś stało się z wałem, to „Panie Boże nie pomoże”. Po drugiej strony wału coś się dzieje, pęka spokojna dotąd powłoka lodu napięta pomiędzy drzewami, lód sięga wyżej niż wzgórek kościelny i szkoła, zza drzew widać kipiel Wisły, ruchome kawałki pokruszonego wafla, to tam czai się najstraszniejsze. Pod kościół w Secyminie Nowym, jednej z wielu wsi na północ od Warszawy zamieszkałej do 1945 roku przez „olędrów”, którzy 200 lat temu zagospodarowali tereny zarządzane przez panią Wisłę - mądrze - co do dziś widać - przywiodła nas mapa. Chcieliśmy odnaleźć gospodarstwa na terpach, o sytuacji powodziowej nie mieliśmy bladego pojęcia. Rząd samochodów parkujący na szosie przed skromną drewnianą świątynią wskazywał, że jest otwarta, że odprawia się msza. Dziwne wydały się tylko ciemne okna i kłódka na bramce. Okazało się, że kościółek otwierany jest raz na dwa tygodnie, a właściciele okolicznych gospodarstw zaopatrzeni w lornetki są na górze, na grzbiecie wału, czujnie, w napięciu obserwują ruchome „kawałki wafla”. Zator kry, który utworzył się wczoraj w sąsiedniej wsi Grochale w nocy rozpłynął się samoistnie, może modlitwy wystarczyły. Ale Secymin już płynie, drogi do niektórych gospodarstw pozostają pół metra pod wodą. Żywioł szoruje pod drogą i uderza wściekle o betonową podmurówkę płotu przed ładnym, nowym domkiem. Na innej posesji po wodzie pływają czerwono-pomarańczowe jabłka, obok rzędu uli. Ładny widok…Dwaj starsi panowie z Warszawy podjechali samochodem do granicy swojej posesji, którą zamieszkują w sezonie, lecz woda nie pozwala nawet otworzyć bramki. Nie mieli pojęcia, że zastaną tu wodę. Prasa, telewizja nie informuje. I skąd ta woda? Może przesiąka pod wałami, może podwyższył się poziom wód gruntowych. Wisła podchodzi dołem, spod ziemi. Ale jeśli kra nie spiętrzy wody i nie sforsuje wałów, bezpiecznie mieszkać na terpie. Drewniane, opuszczone domostwa na wzgórkach zauważamy tu i tam, w Secyminie, w Ośnikach, w Małej Wsi Nowej. Oblane wodą wysepki. Rzadko gdzie mieszkają tam jeszcze ludzie. W 1945 roku „olędrzy” znikli… Współcześni mieszkańcy wiosek nic o nich nie wiedzą. Swoje domy budują inaczej, nie śpią w nocy.