18 Sierpnia 2011

Polskie zwierzeta prosza o głos na tak

Słuszniej byłoby edukować, a nie karać. Edukacja w Polsce dotycząca "ludzkiego" traktowania zwierząt praktycznie jednak nie istnieje. Nasi bracia mniejsi, jak nazywał je św. Franciszek, w naszej społeczności opartej na wartościach chrześcijańskich i kulturze śródziemnomorskej, na humanizmie, dopuszcza niezliczone sposoby "nieludzkiego" ( czyli ludzkiego, bo to człowiek robi) postępowania ze zwierzętami, które służą nam za pokarm, z których wykorzystujemy wszystko do ostatniej kostki i włosa. I tych, które są niby to naszymi przyjaciółmi. Co na przykład - zastanawiam się, ile razy idę ulicą Browarną - zawinił właścicielom niewielki czarny kundel, że zimą i latem leży na gołej ziemi na pół metrowym może łańcuchu? Czy jest jeszcze psychicznie "normalny" ?. Podobnymi przykładami tylko w Tykocinie i okolicach można zapisać książkę. Wszysto wynika z przekonania, że zwierzę to mniej niż rzecz, nie posiada wartości materialnej - chyba że ma tzw. rodowód i można je  rozmnożyć i sprzedać. I każdy może założyć w domu hodowlę psów, nie  na dywanie oczywiście,  tylko w ciasnych klatach gdzie się zagryzają. Jutro ma być głosowana w Sejmie ustawa, która takich praktyk może zakazać. Bierze w obronę burki na łańcuchu, zaostrza kary - 3 lata wiezienia, 100 000,00 zł grzywny za maltrowanie zwierzęcia. Pytanie, jaki bedzie stopień egzekwowalności kary.