17 Kwietnia 2011

Palma bije nie zabije...

Niedzielne rano. Wierzbowa witka budzi śpiące smacznie wnuczki biczując odsłonięte części ciała – oczywiście niegroźnie - „palma bije nie zabije, za ty-dzień Wielki-Dzień”. To zwyczaj domowy, rodzinny pilnie przestrzegany przez babcię. Uderzenie „palmą” – jeszcze nie poświęconą - ma zapewnić rodzinie zdrowie. Potem obywa się wicie palmy do poświęcenia - koniecznie z wierzbową gałązką ozdobioną kotkami lub pierwszymi młodymi listkami. Wokół tej gałązki mogą pojawić się inne rośliny – jałowczyk, paprotka, kwiatki prymulki, albo pierwiosnki,  przyniesiony z lasu barwinek. Palma na Podlasiu, a Tykocińskim szczególnie nie może być zrobiona z bibułki , jak na Kurpiach ani z suchych roślin, jak w Wilnie. Nie ściga się na wielkość z innymi, bardziej kolorowymi, nie można jej kupić. Przywilej niesienia wielkiej zielonej palmy na czele procesji ma tylko ksiądz proboszcz. Poświęconą palmę przechowuje się za świętym obrazem. I chociaż jutrzejszy poniedziałek i wtorek są zwyczajnymi roboczymi dniami, patrząc na nią czujemy, że Wielkanoc gości już w naszym domu ( i trzeba wyprać firanki i obrusy, pomyśleć o pisankach, mazurkach, babkach).

 

Procesję w kościele Trójcy św. sfotografował Marcin Kwiatkowski