2 Wrzezśnia 2013

Jazzowy weekend w Warszawie

Tak się sympatycznie złożyło, że sobotę i niedzielę spędziłem na kilku koncertach jazzowych i nie jazzowych, skromnych i tych z pompą. O pompach zapomnijmy. Za duży hałas (akustycy całkiem już ogłuchli) i za duże nadęcie. i całkowity brak kontaktu z muzyką i muzykami.

Trio Andrzeja Jagodzińskiego z Adamem Cegielskim i Czesławem Małym Bartkowskim wystąpiło w sobotę Parku Dreszera. Zagrali muzykę, którą, jak powidziała Agnieszka Wilczyńska wokalistka, lubimy, bo ją znamy czyli standardy. Dla mnie za lirycznie i za klubowo, jak na tę porę (17:00) i na te okoliczności przyrody. Ale standardy to zawsze standardy - patrz wyżej. A publiczność też wiekowa, chociaż reagowała gorąco i pewnie też jej brakowało jak mnie chociaż odrobiny muzycznego szaleństwa.  Ucieszyłem się natomiast na widok Małego Bartkowskiego, że ciągle świetnie gra i że w formie i na widok świetnego saksofonisty, niestety nazwisko mi uciekło, a szkoda, naprawdę doskonały.

W niedzielę udałem się do knajpki "Cud nad Wisłą", gdzie koncertował kwartet (5-cio osobowy akurat) Marka Shepherda. Grali swing do tańca, a adepci tutejszej szkoły tańca swingowego tłumnie tańczyli przed estradą. Wyjątkowa łatwość kontaktu z widownią  oraz naturalność w słowach i gestach lidera i Joanny Morea - wokalistki, flecistki i co tam jeszcze, spowodowała, że z wielką frajdą słuchałem muzyki i patrzyłem na tańczące pary.  Doskonała zabawa, nie koncert tylko zabawa właśnie. I O TO CHODZI !

Brawo Mark, brawo "Cudzie nad Wisłą"

T.M.

Jagodziński i jego zespół
Tak się słucha koncertów w W-wie
Gra Mark Shepherd Swing Quartet, w tle Wisła