Tragedia u schyłku wojny
Była to sobota, Zielone Świątki, w Tykocinie wyglądano końca wojny. Wiosna była chłodniejsza, niż ta, którą mamy obecnie. W Tykocinie kwitły dopiero bzy. Od świtu Niemcy wyganiali z domów na Plac Czarnieckiego dorosłych mieszkańców Tykocina, starcom i dzieciom pozwalali pozostać w domu. Każda z tykocińskich rodzin przechowuje własne przeżycia związane z tym tragicznym dniem. Dotknęło ono głęboko tykocińską społeczność i miało poważne konsekwencje dla poszczególnych rodzi. Zdarzały się też nieprawdopodobne sytuacje, gdy udało się wydostać z Placu Czarnieckiego i powrócić szczęśliwie do domu. Obawiano się masowej egzekucji. Tego dnia aresztowano i wywieziono do niemieckich obozów zagłady 392 mieszkańców Tykocina, z których - jak ustaliła Marzena Pisarska - Kalisty (M.Pisarska-Kalisty, "Z tej wywózki wróciłem ostatni", Tykocin 2007) powróciło 235 osób. Na cmentarzu w Tykocinie został wzniesiony pomnik poświęcony pamięci tych mieszkańców, którzy zginęli.
Oto jedna z wielu ludzkich historii, jakie się wówczas wydarzyły. Ta rozegrała się pomiędzy Placem Czarnieckiego a Domem nr 10.:
http://www.poranny.pl/album-bialostocki/art/5367670,wandzia-uratowala-marynie-opowiesc-z-czasow-okupacji,id,t.html