30 Sierpnia 2020

30 sierpnia 1945 godzina 20.30

 30 sierpnia 1945 roku w Tykocinie przestał istnieć piętrowy budynek przy Placu Czarnieckiego, w którym przed wojną mieścił się magistrat Tykocina, dom bardzo ładny i okazały, „nowy” i elegancki, z szerokimi betonowymi schodami, gdzie „nawet parkiety były”, jak twierdzą mieszkańcy. W budynku po wyzwoleniu Tykocina zainstalował się Urząd Gminy i posterunek Milicji Obywatelskiej. Ataku dokonały połączone oddziały Narodowego Zjednoczenia Wojskowego z Rzędzian, Babina i Zawad w sile ok. 140 partyzantów* pod dowództwem Stefana Lenczewskiego  ps. „Trzask”. Posterunku broniło 6 milicjantów. Partyzanci użyli dwu beczek nafty z pobliskiego magazynu Spółdzielni  Rolniczej i podpalili budynek. Dwu rozbrojonych milicjantów zostało rozstrzelanych. Pożar dogasał kilka dni, budynku nikt nie gasił. Do dziś mieszkańcy Tykocina wyrażają żal z powodu jego zniszczenia.

 

*Karta nr 43 / 2004, Lucjan Grabowski „Synowie Polski”/fragmenty wspomnień/

 


 6 marca 1945 roku stan osobowy posterunku MO w Tykocinie wynosił 17 funkcjonariuszy rekrutujących się częściowo z mieszkańców miasteczka, a po części zamiejscowych. Aż z kieleckiego przysłano 33 - letniego kaprala Stanisława Rzepkowskiego. Władysław Burak pochodził z Suchowoli. 


W końcu sierpnia 1945 roku posterunek w Tykocinie był obsadzony przez 14 funkcjonariuszy. W nocy z 30 na 31 sierpnia ,  gdy nastąpił atak partyzantów, na placówce nie było pełnej obsady:  

Było dwóch z Tykocina: Łapiński Władysław i Sadowski. Był komendant Michałek lub Michalik, Cukierski, Rzepkowski, Burak i  Piegza, który był z UB”

 ( relacja mieszkańca Tykocina Tadeusza K.) 



 Relacje z przebiegu ataku partyzana NZW Lucjana Grabowskiego i mieszkańców Tykocina - wówczas  dzieci w wieku od 11 do 17 lat

  

 

Tadeusz K. wówczas 13 .latek, wspomina:

 

‘Oni byli na piętrze..  Najbardziej bronili się z tych stron, gdzie ich atakowali. Milicjanta Sadowskiego, co się poddał wsadzili za ten płot żelazny co otacza Czarnieckiego, za tym pomnikiem siedział. /.../ On się poddał i go puścili. „


 

Relacja partyzanta NZW Lucjana Grabowskiego ps. „Wybicki”:

 

 

„Koledzy strzelali w górę klatki schodowej, ale tamci siedzieli cicho podczas trwania kanonady, kiedy tylko próbowaliśmy iść, strzelali z erkaemu po drewnianych schodach, aż drzazgi leciały na wszystkie strony.... Niektórzy z oddziału zaczęli zbliżać się do muru, wtedy z okien poleciały granaty na ulicę, trzy sztuki rzucono na schody w naszym kierunku, ale zdążyliśmy skryć się za boczną ścianę. W pewnej chwili wpadł na parter „Trzask” i rozkazał wycofać się, sam wycofując się został poważnie ranny w nogę odłamkiem granatu rzuconego z piętra. Odbyliśmy krótką naradę i postanowiliśmy podpalić budynek. Kilku chłopców przyniosło 20 snopów słomy. Obok w sklepie wyszperaliśmy dwie beczki nafty i dużo wiader. Drużyna szturmowa napełniła wiadra naftą i pod osłona huraganowego ognia dopadliśmy parteru. Jedni wrzucali do pomieszczeń snopy słomy, inni polewali je naftą. Kiedy padło kilka rakiet, cały parter zajął się momentalnie jak pochodnia”.  

 

Teresa P. z Nowego Miasta opowiada:

„Mamusia bierze wodę ze studni,  patrzy, a tu straszna łuna, dym!” Stacha, coś w Tykocinie się pali!” . Ludzie powychodzili z domów i  krzyczą, wpada Czesiek Okuła:  „Rogowicko, magistrat podpalili partyzanty z Rzędzian, obleli i podpalili!”

 

 

Relacjonuje Tadeusz K.:

„Budynek był podpalony z dołu. Schody podpalili, u Iglickich jeszcze brali wiadro żeby zanieść benzyny czy nafty i tam polać! Może i beczki z magazynu wytoczyli, ale jak: z beczki?  W wiadro naleli - wyleli i to wystarczyło. Przy dużej temperaturze to i tynk się pali.’

 

Mówi Stefan P. :

„Beczkę nafty wzięli, przynieśli  do środka, poleli schody naftą i podpalili. A milicja się nie poddała wszystko jedno! Już pod nimi się podłoga paliła, a oni się nie poddali!”

 

 Mówi Marian R. z ulicy Holendry:


„Wychodziliśmy na podwórko i było słychać wybuchy granatów i z karabinów maszynowych, takie krótkie serie i pojedyncze strzały i już paliło się, ojciec z matką ganiali nas, żeby my tam nie poszli.” 

 

 Mówi Wanda M., z domu przy Placu Czarnieckiego 10, wówczas 11- letnia dziewczynka:

 

„Jak się zaczęło palić to mama krzyknęła żeby wynosić pościel, to myśmy pościel wynosili do ogrodu w kapustę, że to iskry pójdą, chociaż oni twierdzili - „nic się nie zapali, my tu pilnujemy!” 


Na drewnianym mostku przed domem ustawili ckm i stąd ostrzeliwali budynek Magistratu”.

 

 Wspomina Tadeusz K.:

„Z milicjantów zginał Rzepkowski i Burak.”

 

Mówi Marian R.

„Oni na posterunku nie byli i chcieli do tego posterunku się dostać i walczyć z tymi partyzantami. Było dobrze otoczone i jak podchodzili do drzwi to ich wystrzelali.

Raniutko pamiętam, ja tam poleciałem to jeszcze  te policjanty leżeli na trotuarze przy tym budynku ponakrywane derkami nie derkami, płaszczami.... „

 

Pisze Lucjan Grabowski, dowódca partyzantów

„Wyrok wykonano pod pomnikiem Stefana Czarnieckiego”.*

Pozostałych milicjantów puszczono wolno.

Dwu dowódców posterunku znajdujących się „na czarnej liście” uciekło.”

 

Mówi Tadeusz K.

„Ci dwaj, co się uratowali, co po tym drągu zjechali to byli jak diabły, bo to dym, znaczy sadze i dalej zaraz zbierali się, żeby za widnia odjechać, a ci zabici leżeli na chodniku/.../  Jednego rodzina przyjechała i zabrała, tego Buraka, a  kapral Rzepkowski został tu pochowany.”

 

Następstwa ataku

 

Pożar Magistratu dogasał kilka dni: „Nawet go nikt  nie ratował”  - mówi jeden z mieszkańców.

 

Podczas ataku uszkodzony został sąsiedni dom po prawej ( z czerwonej cegły z facjatką), przed wojną należący do żydowskiej rodziny Płońskich.

 

Magazynier Spółdzielni Rolniczo-Handlowej, Tadeusz Maliszewski został wezwany do powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Wysokim Mazowieckim celem złożenia wyjaśnień  w sprawie  rekwizycji nafty z magazynu i innych zrabowanych przez partyzantów artykułów.

 

Mieszkańcy Tykocina nie są w stanie zrozumieć zniszczenia największej tykocińskiej kamienicy, która mogła przecież służyć miastu: „To był taki duży budynek! Tutaj i posterunek by był i gmina by była! „ ( p. Stefan S.)

 

Jeszcze w latach 60-tych XX w. za zadrzewionym parkiem widniały wielkie betonowe schody  dawnego Magistratu.

 

 Dziś jedynym śladem po budynku Magistratu jest pusty plac w pierzei południowej, którego nigdy nie zabudowano.

 

Na cmentarzu w Tykocinie przy bocznej alejce po prawej stronie znajduje się grób milicjanta Stanisława Rzepkowskiego. Początkowo był to ziemny grób z drewnianym krzyżem, w latach 60-tych XX w. państwo ludowe postawiło Rzepkowskiemu kamienny pomnik.